We wtorek wojska rosyjskie wymierzyły w Ukrainę zmasowany atak, wystrzeliwując około 100 rakiet. Jedna z nich wymierzona była w elektrownię w okolicach Lwowa. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, Ukraina w celu zneutralizowania rakiety odpaliła 2 lub 3 pociski, a w jednym z nich nie odpalił się samolikwidator po minięciu celu, co poskutkowało jej uderzeniem na terenie Przewodowa. Doprowadziło to do tragedii i śmierci dwóch osób. Pierwsze informacje, jakie obiegły media, mówiły, iż rakieta, która spadła na terenie naszego kraju była wystrzelona przez Rosję. Ogólnopolski dziennik dotarł do informacji, jakoby nasz rząd wiedział przez dłuższy czas, iż rakieta była ukraińska, lecz nie wiedział jak to zakomunikować.
„Zapanowała konsternacja, jak to komunikować. Nasze źródła twierdzą, że postanowiono czekać na informacje z Białego Domu” – informuje „Gazeta Wyborcza”. Prezydent USA Joe Biden, przebywający obecnie w Indonezji na szczycie G20, miał wówczas spać. Dodano, iż prezydenta Andrzeja Dudę „korciło, by szybko ogłosić, że spadł tam rosyjski pocisk”. Dodano również, że nie zrobił tego jednak za namową wojskowych. Te doniesienia skomentował na Twitterze sam prezydent Polski i zarzucił gazecie kłamstwo. „Kłamią tak, że nawet prokuratury nie można zawiadomić, że ktoś złamał klauzulę tajności posiedzenia, bo prawdą w tym tekście jest jedynie to, że rakieta spadła i posiedzenie się odbyło. Czysta konfabulacja, tacy to są „dziennikarze”” – napisał. Dziennikarka „Gazety Wyborczej”, Justyna Dobrosz-Oracz nie zostawiła tak tej sprawy. Stanowczo odpowiedziała na Facebook’u na zarzuty Dudy, twierdząc, że potwierdziła te informacje w kilku źródłach. „Nasz artykuł rozwścieczył prezydenta. Zarzucił nam kłamstwo. Choć nie wiadomo czego rzekomo ma dotyczyć… Informacje potwierdziliśmy w kilku polskich i ukraińskich źródłach. Zawsze jestem pewna tego co piszę” – napisała.
Foto: facebook.com/justyna.dobroszoracz, youtube/Janusz Jaskółka
Źródło: facebook.com/justyna.dobroszoracz, onet.pl, twitter.com/AndrzejDuda