Dziennikarz TVN24 przyszedł na jego spotkanie i zadał niewygodne pytanie. Rozwścieczył wszystkich, zebrani wybuchli gniewem!

Weszliśmy już w najgorętszy okres w tegorocznym wyścigu. Każdy z kandydatów próbuje zyskać jak najwięcej poparcia, dlatego w całym kraju organizowane są ich spotkania z wyborcami, a relacje z nich transmitowane są w sieci. Do takowej doszło 16 kwietnia w Radzyminie. Pojawił się tam również dziennikarz TVN24, który zadał Karolowi Nawrockiemu niewygodne pytanie, rozwścieczając tym samym wszystkich zebranych. Sytuacja ta niesie się po całej sieci.

Dziennikarz zapytał bowiem o ciąg dalszy śledztwa ws. przekroczenia uprawnień przez dyrektorów Muzeum II Wojny Światowej. „Drodzy państwo. Drodzy państwo. Pan redaktor jest grzeczny, uśmiecha się, wykonuje swoją pracę, zadaje pytania” – mówił Nawrocki, lecz wtrąciła się jedna z zebranych kobiet i wykrzyczała, iż na głupie pytania są głupie odpowiedzi. „Oczywiście ma ciąg dalszy panie redaktorze. Oczywiście ciąg dalszy tej sprawy będzie taki, że z całą pewnością, jeśli będzie się czas tym zająć, to telewizja rządowa będzie musiała się rozliczyć ze swoimi kłamstwami, które na paskach umieszczała. To dokładnie dzisiaj, bardzo w czasie jest pana redaktora pytanie, dostałem wypis z informacji publicznej z Muzeum II Wojny Światowej, która w sposób oczywisty dementuje fakt, że mogłem być 200 dni w hotelu. To jest informacja publiczna – dodał następnie.

Zebrani na konferencji wybuchli gniewem. Można było usłyszeć m.in. głośne: „Precz z TVN!”. Sytuacja, o którą chodzi, została ujawniona w styczniu przez „Gazetę Wyborczą”. Według jej doniesień pełniący wówczas funkcję dyrektora wspomnianego wcześniej muzeum Karol Nawrocki miał nadużyć swojej władzy. Przez 200 dni miał korzystać z apartamentu Deluxe w muzealnym kompleksie hotelowym, podczas gdy jego miejsce zamieszkania znajdowało się 5 km od hotelu, nie płacąc przy tym za pobyt. W lutym prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. „To nie jest prawdziwa informacja, że ja tam mieszkałem przez 200 dni. Słowo klucz: były one zarezerwowane przez tyle dni na moje imię i nazwisko, ale te apartamenty służyły też do spotkań służbowych z gośćmi z zagranicy oraz z kraju” – tłumaczył wówczas.