Siostra Brauna zabrała głos. Nie zostawiła na bracie suchej nitki, jej list otwarty zwala z nóg! „Jestem jego siostrą i wstydzę się tego”

Na łamach portalu „Tygodnika Powszechnego” udostępniony został dziś niespodziewany list otwarty, który błyskawicznie niesie się po całej sieci. Jego autorką jest nie kto inny jak Monika Braun, a więc siostra kandydata startującego w maju, Grzegorza Brauna. Nie jest dla nikogo zaskoczenie, iż jego zachowania oraz wypowiedzi wywołują skrajne emocje wśród społeczeństwa. Jak się okazało, nawet ona nie jest jego fanką. W gorzkich słowach napisała o swoich odczuciach, co do brata.

Mowa jest bezradna w zestawieniu z gwałtem i przemocą”, pisze Hannah Arendt. Rzeczywiście trudno mi znaleźć słowa mogące wyrazić to, co wywołują one we mnie. A tym bardziej, gdy dokonuje ich ktoś niegdyś bliski. Wychowałam się z Grzegorzem Braunem w jednym domu, od lat obserwuję przepoczwarzanie się tego niegdyś łagodnego, miłego blondynka w brutala o zaciętej twarzy, łatwo sięgającego po przemoc, okazującego pogardę wszystkim i wszystkiemu, co nie zgada się z jego wizją świata. W kogoś, kto przestał pytać (choć kiedyś pytał i chciał rozumieć), bo sam wie wszystko, a przynajmniej tak mu się wydaje, i czuje się desygnowany na sędziego innych” – rozpoczęła. Przyznała następnie, że wstydzi się jego zachowań. „Jestem jego siostrą i wstydzę się tego” – stwierdziła.

„Ranią mnie osobiście bezlitosne gesty i słowa, które kieruje do tak wielu osób. Nie godzę się też na to, by wciąż odbywało się to przy powszechnym przyzwoleniu (bo okazywane przez wielu oburzenie nie ogranicza dalszych jego aktów przemocy). Nie potrafię przejść do porządku dziennego nad stosowanymi latami poniżaniem i wyśmiewaniem ludzi oraz ich poglądów, pomiataniem tymi, których uznał za wrogów i adwersarzy. Nie mogę milczeć, gdy obiektem jego ataków są ci, których szanuję, z którymi się przyjaźnię, których podziwiam, a których on uznał za szkodliwie „innych”” – kontynuuje. „[…]Nie wiem, skąd w Grzegorzu taki bezmiar złości i wzgardy wobec innych. Nie pamiętam ich z domu ani też nie było ich kiedyś w nim samym. Co się stało?” – dodaje. „Mam też mimo wszystko cień nadziei, że spadnie w końcu popyt na przemoc, znaną nam z tak wielu obszarów życia społecznego, rozprzestrzeniającą się jak zaraza, a która uprzedmiotawia wszystkich, którzy są jej poddawani, i że uczyni to odrobinę lepszą rzeczywistość, w której przyszło nam istnieć” – zakończyła.