Site icon NetInfo24.pl

Zapytali go o aferę mieszkaniową, dolał jedynie oliwy do ognia. Jego słowa wywołały burzę! „Proszę się w ogóle o to nie pytać”

Jesteśmy już na ostatniej prostej, a okres ten stał się właśnie jeszcze bardziej gorący, niż każdy z nas mógł się spodziewać. We wszystkich mediach grzmi obecnie na temat afery mieszkaniowej. Wybuchła ona po tym, gdy podczas debaty w „Super Expressie” Karol Nawrocki zadeklarował, iż posiada tylko jedno mieszkanie. To wtedy dziennikarze Onetu ujawnili, iż posiada on więcej nieruchomości. Największe kontrowersje wzbudził jednak sposób, a w jaki pozyskał swoje drugie mieszkanie. O całą aferę zapytano Jarosława Kaczyńskiego.

Ten dolał jedynie oliwy do ognia, uznając, iż afera jest nadmuchana po to, aby zaszkodzić kampanii Nawrockiego. „Państwo nie znają praktyk prawniczych w tej dziedzinie i proszę się w ogóle o to nie pytać, bo to jest jedna wielka afera” – mówi Kaczyński, którego pytaniami zasypali na korytarzu dziennikarze wszystkich głównych telewizji. Wtedy jedna z dziennikarek stwierdziła, iż jest napisane, że Karol Nawrocki zapłacił 120 tysięcy zł, podczas gdy tego nie zrobił. „To niech pani zapyta jakiegokolwiek notariusza, jak to wygląda w praktyce” – odparł. Redaktor dodała, iż Nawrocki sam powiedział, że nie zapłacił wówczas całej kwoty, a spłacał ją przez 14 lat. Odpowiedział on wtedy, iż jest to praktyka często stosowana i prawnie dozwolona. Następnie zapytano go, czy afera może zaszkodzić kampanii Karola Nawrockiego. „No, po to robią wielkie oszustwo, wielką aferę, żeby zaszkodzić” – powiedział. Padło również pytanie o opiekę nad panem Jerzym Ż., który, jak ujawnił na konferencji Przemysław Czarnek, przepisał nawet w spadku mieszkanie Nawrockim, a ci mieli się nim nie zajmować. Kaczyński stwierdził jednak, że „żadnego zobowiązania do opieki nad nim nie było„.

Wszystko rozpoczęło się w lutym 2010 roku, kiedy pan Jerzy Ż., złożył w gdańskim magistracie wniosek o wykup zajmowanego od 1997 r. mieszkania komunalnego. Mieszkanie wycenione zostało wówczas na 120 tysięcy złotych. Miasto dawało lokatorom wielkie zniżki, a panu Jerzemu przysługiwało jej, aż 90%. Oznacza to, że zapłacić musiał jedynie 10 proc. wartości mieszkania, co dało 12 tys. 603 zł i 15 gr. W październiku 2011 pan Jerzy został właścicielem mieszkania, lecz pieniądze na nie wpłacił ze swojego konta właśnie Karol Nawrocki, a kopię zlecenia przelewu ujawnił portal Onet. Następnie Marta i Karol Nawroccy mieli zawrzeć z Jerzym Ż. umowę, w której znalazł się zapis, iż udziela on im pełnomocnictwa do dysponowania lokalem oraz upoważnia do zawarcia umowy sprzedaży. W tym także na rzecz samych siebie. Tak też zrobili.

Exit mobile version