Prokuratura Krajowa upubliczniła zeznania wspólnika Marka Falenty, Marcina W. Stwierdził on, iż wręczył łapówkę synowi Donalda Tuska, Michałowi. Informacja ta wzbudziła kontrowersje bowiem, jak poinformował Zbigniew Ziobro, prokuratura nie przesłuchała syna lidera opozycji, ponieważ „nie o niego chodzi, lecz o pieniądze dla ojca”. „Donald Tusk postawił bardzo twarde zarzuty, przesądzając wiarygodność Marcina W., dając mu rękojmie pewności tego, co on powiedział. Jeżeli Tusk tak stawia sprawę i dodaje, że prokuratura ukrywa informacje, a to mówił wprost i zażądał ujawniania materiałów, to to zrobiłem.[…] Zasadą jest, że nie przesłuchuje się osoby, co do której istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie można jej wówczas przesłuchać jako świadka” – mówił w Polsat News. Odpowiedzieć Ziobrze postanowił Radosław Sikorski.
„Zbigniew Ziobro – czyli polityk, minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym – traktuje podległą mu instytucję jak narzędzie walki z przeciwnikami politycznymi zarówno w opozycji, jak i we własnym obozie władzy. I jest to potężne narzędzie. Ziobro jest, co prawda, liderem malutkiej partyjki, ale ambicje ma ogromne. Przywódca ugrupowania, które nie jest w stanie uzyskać nawet 1️⃣ procenta poparcia w tych sondażach, które w ogóle Solidarną Polskę uwzględniają, dostał od Kaczyńskiego nieprawdopodobną wręcz władzę.
Oto aktywny polityk zostaje bowiem prokuratorem generalnym, a w tej roli nie tylko może przydzielać wybranych prokuratorów do rozmaitych spraw, nie tylko ma wgląd do akt każdej sprawy, ale jeszcze – jeśli sam uzna, że działa „w interesie publicznym” – może te akta upublicznić. Nie mówimy o sprawach zakończonych, czy tym bardziej zakończonych wyrokiem skazującym. Mowa o sprawach toczących się, w której nie ma w ogóle postawionych zarzutów. Dodatkowo Ziobro nie musi oczywiście ujawniać wszystkich materiałów, jakie w danym śledztwie udało się zgromadzić, ale jedynie wybrane – a tym samym dowolnie nimi manipulować i wyrywać je z kontekstu.
Dobrym przykładem sprawa Michała Tuska. Kilka dni temu prokuratura ujawniła zeznania niejakiego Marcina W., współpracownika Marka Falenty, który oskarżył syna Donalda Tuska o przyjęcie łapówki. Funkcjonariusze medialni z obozu władzy byli zapewne uprzedzeni wcześniej, bo dosłownie chwilę po opublikowaniu zeznań pojawiały się komentarze i „analizy”.
Ludzie myślący zaczęli jednak zadawać proste pytania: skoro Ziobro ma od kilku lat dowody na rzekome przestępstwa – w dodatku dotyczące swojego największego przeciwnika politycznego – dlaczego nic z nimi nie robi ❓ Jakie działania podjęli prokuratorzy, by zweryfikować te zeznania ❓Tego już się nie dowiedzieliśmy. Ziobro po prostu wypuścił informację w przestrzeń, a kilka dni później, w poniedziałek, jeden z jego współpracowników, Sebastian Kaleta, poszedł do radia RMF FM i stwierdził, że prokuratura przez te wszystkie lata nie zebrała żadnych dowodów pozwalających na postawienie zarzutów.❗” – pisze Sikorski.
„A zatem przez kilka dni prywatny człowiek – bo przecież Michał Tusk nie jest aktywnym politykiem, nie udziela się w mediach, nie ubiega się w wyborach o żadne stanowisko – wskutek decyzji Ziobry był przez prorządowe jednostki medialne oskarżany o przyjęcie łapówki. I to, mimo że sam Ziobro doskonale wiedział, że nie ma na prawdziwość tych zeznań dowodów.
Dziś prokurator generalny i jego ludzie próbują przekonywać, że chodziło o wykazanie niewiarygodności Marcina W. jako świadka. Wcześniej bowiem tygodnik „Newsweek” ujawnił inne zeznania W. dotyczące nielegalnych nagrań polityków i biznesmanów, jakich na zlecenie Falenty mieli dokonać kelnerzy w co najmniej dwóch warszawskich restauracjach. Tusk po publikacji tygodnika stwierdził, że sprawę powinna wyjaśnić sejmowa komisja śledcza. Obóz władzy był oczywiście przeciw i chciał dowieść, że W. jest niegodny zaufania.
Dlaczego jednak Ziobro zrobił to kosztem prywatnej osoby❓
Odpowiedź jest prosta – bo Kaczyński dał mu taką możliwość, a on wykorzystuje swoje uprawnienia prokuratorskie dla celów politycznych.
Poza tym z faktu, że dany przestępca skłamał w jednej sprawie w jednych okolicznościach, nie oznacza, że kłamał też zeznając w innej sprawie, w innym czasie. Może nie powiedział prawdy, ale prokuratura nie podała nam żadnych informacji na temat tego, jak weryfikowała prawdziwość jego zeznań. W swoim tekście w „Newsweeku” Grzegorz Rzeczkowski pytał także, dlaczego W. został zwolniony z aresztu. Czy zostałby tak potraktowany, gdyby jego zeznania były bezwartościowe❓ Wątpliwości mogłaby ocenić komisja śledcza, której powołania chce Donald Tusk. Skoro państwo i jego służby nie radzą sobie z rozwiązaniem tej afery, to trzeba szukać innych instrumentów.
Ale znów, elita władzy się na to nie zgodzi, bo najwyraźniej czegoś się boi. Dość powiedzieć, że – przypomnieli ostatnio dziennikarze Onetu – politycy PiS mieli dostęp do nagrań Falenty zanim zostały one upublicznione, a sam Falenta przekazywał nagrania pracownikom służb, którzy później – zupełnym przypadkiem oczywiście – zostali awansowani lub zrobili kariery w spółkach Skarbu Państwa.
Afera o takiej skali powinna zostać wyjaśniona od początku do końca. Partii rządzącej na tym nie zależy, bo lepiej sączyć wyrwane z kontekstu informacje przez skorumpowane media niż dążyć do prawdy.
W tej sprawie jak w soczewce widać, po co PiS-owi oraz Ziobrze było przejmowanie rozmaitych instytucji, w tym prokuratury i dlaczego chcą także przejęcia sądów.
Celem jest wygranie wyborów i za to są gotowi zapłacić dowolną cenę. Nawet 8️⃣0️⃣ miliardów, bo tyle może stracić Polska z budżetu unijnego. A to przecież tylko część strat znacznie większych – obejmujących 3️⃣5️⃣ miliardów na realizację Krajowego Planu Odbudowy i kary już nałożone na Polskę. Łącznie co najmniej 1️⃣1️⃣5️⃣ miliardów euro. ❗Drogo, jak na polityczną zabawkę dla kogoś, kto o własnych siłach nie jest nawet w stanie wprowadzić swojej partii do Sejmu” – dodał.
Foto: facebook.com/radeksikorski, youtube/polsatnews.pl
Źródło: wiadomosci.wp.pl, facebook.com/radeksikorski