Czarne chmury krążą nad Robertem Bąkiewiczem. 19 lutego w mediach gruchnęła informacja o tym, iż większość Zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości odwołała go z funkcji prezesa. Tłumaczone było to rzekomymi nieprawidłowościami w Stowarzyszeniu. Tego samego dnia członkowie zarządu głosujący za jego odwołaniem złożyli także do sądu wniosek o rejestracje zmian w funkcjach członków Stowarzyszenia. Spowodowało to następnie wiele komplikacji, a ich finał odbył się kilka dni temu i nie był to szczęśliwy dzień dla Bąkiewicza.
Po odwołaniu Bąkiewicza w lutym, ten nie uznał decyzji zarządu i stwierdził, że głosowanie było bezprawne. Uważał się więc dalej jako prezesa. Trzy dni później, 22 lutego, Bąkiewicz wraz ze swoimi zwolennikami w Zarządzie Stowarzyszenia Marszu Niepodległości odpowiedzieli swoim głosowaniem, w wyniku którego odwołali większość zarządu, a jego zwolennicy nazwali ten proces „samooczyszczeniem”. Do akcji wkroczył natomiast sąd, który zbadał uchwałę z 19 lutego i uznał, iż jest wiążąca. „Dziś sąd przychylił się do naszej skargi. Uchylił też postanowienie z 9 marca, które dotyczyło wpisu pana Bąkiewicza o wykreślenie nas z zarządu. Jak widać, matematyczne prawdy są nie do zakwestionowania. Cztery osoby nie są w stanie odwołać sześciu osób” – mówił dla Onet Bartosz Malewski, który został także nowym prezesem Zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
„W przeciwieństwie do pana Bąkiewicza nie będę uprawiał triumfalizmu. Życzylibyśmy sobie zakończenia tego spektaklu, ale jesteśmy gotowi na to, że pan Bąkiewicz i jego ludzie odwołają się od orzeczenia. Batalia sądowa będzie trwała. Bardzo nas jednak cieszy, że na ten moment w KRS mamy stan taki, jaki mamy. To pozwoli na rzeczywiste działania wewnętrzne i zewnętrzne w imieniu Stowarzyszenia” – dodał. Malecki miał rację, gdyż Bąkiewicz zapowiedział już w rozmowie z Onetem, iż złoży apelację. „Będziemy składali apelację. Mamy na to kilka dni. Postanowienie nie jest prawomocne” – powiedział.
Foto: youtube/Onet News
Źródło: wiadomosci.onet.pl