Kler go znienawidzi. Ten ksiądz upokorzył duchownych wspierających TVP, na Woronicza wpadną w szał!

Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski zorganizowała 2 maja spotkanie dotyczące przygotowań do XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów oraz bieżących spraw duszpasterskich. Wystosowano podczas niego apel do dziennikarzy, który ekspresowo obiegł Polskę. Biskupi prosili m.in. o „wychodzenie poza pokusę budowania uproszczonego, jednostronnego, zideologizowanego, a czasem zgoła upartyjnionego, obrazu życia społecznego”. „Dlatego apelujemy dziś zwłaszcza do tych, którzy odpowiadają za kształt polskich mediów, by pracujący w nich dziennikarze mieli warunki do rzetelnego informowania społeczeństwa i budowania kultury dialogu” – czytamy.

Portal Wirtualna Polska poprosił księdza Kazimierza Sowę o komentarz do owego oświadczenia Episkopatu. Ten nie przebierał w słowach na temat innych duchownych. Zapytany jak je ocenia, odpowiedział: „Lepiej późno niż wcale. Szkoda tylko, że biskupom zabrakło odwagi, by nazwać po imieniu, gdzie konkretnie jest problem i kto powinien się nawrócić przed wyborami.[…] Biskupi mówią o „polskich mediach”. Ale jakich mediach? Zabrakło dwóch, trzech zdań wskazujących, kto ma pewne sprawy przemyśleć„. Przeprowadzający wywiad Sebastian Łupiak dopytał, czy chodzi mu o to, aby duchowni wprost wskazali konkretne media. „Dokładnie. Oczywiście każdy inteligentny człowiek po przeczytaniu tego dokumentu domyśli się, do kogo te słowa są kierowane. Każdy wie, że chodzi tu o media publiczne, rządowe. To TVP, Polskie Radio i orlenowskie media. List biskupów powinni czytać na głos na Woronicza” – stwierdził ks. Sowa.

Następnie dziennikarz zapytał, czy to dobrze, że Episkopat w ogóle wystosował takie oświadczenie przed wyborami. „Media publiczne są używane do szczucia i niszczenia ludzi od kilku lat i jakoś wcześniej biskupi na to nie zwracali uwagi. Nie przeszkadzało im, że media, które żyją z publicznych pieniędzy wszystkich Polaków, są agendą jednej partii, a do tego wykorzystują instrumentalnie wiarę” – odpowiedział. Ks. Sowa stwierdził także, iż nie uważa, aby cokolwiek miało się w mediach publicznych zmienić. „Na razie nic nie wskazuje, by coś miało się zmienić. Gorączka przedwyborcza już się zaczęła i nie różni się specjalnie od tego, co widzieliśmy przed poprzednimi wyborami.[…] Pracownicy TVP to funkcjonariusze aparatu propagandy partyjnej. Są rozliczani z tego, ile dowiozą głosów swoim partyjnym mocodawcom. Teraz jednak mają dobrą okazję pokazać, że coś do nich z przekazu biskupów dotarło” – dodał.

Czytaj dalej

Foto: TVP/screen, youtube/Newsweek Polska
Źródło: teleshow.wp.pl