Jej mąż zginął pod Smoleńskiem. Racewicz oburzyły słowa Kaczyńskiego! „Czy ma Pan odwagę powiedzieć to mojemu synowi?”

Kilka dni temu w całej Polsce zrobiło się głośno o wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego, którego udzielił Polskiemu Radiu. „W tej chwili wiemy już bardzo wiele o tym, co się stało na lotnisku smoleńskim, i nie mamy żadnej wątpliwości, że to był zamach” – powiedział o katastrofie smoleńskiej. Na jego słowa zareagowała Joanna Racewicz, której mąż, kapitan Paweł Janeczko był jedną z ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku.

Racewicz opublikowała na Instagramie fotografię, na której wraz ze swoim synem Igorem stoi przy trumnie tragicznie zmarłego męża. „To zdjęcie ma dwanaście lat. Bez dwudziestu dni. Nikt mnie nie pytał – czy może je zrobić. I czy wolno je opublikować. Najgorsza chwila w życiu odarta z intymności. Pierwsza i nie ostatnia. I znów się zaczyna. Upiorny, kwietniowy dance macabre. Jeszcze raz wychodzą z szaf upiory. Na powrót przetoczą się przez groby, trumny i domy tych, co zostali. Naprawdę: „nie mamy wątpliwości, że to był zamach?” Ma Pan odwagę, Panie Prezesie, powiedzieć to w oczy mojemu Synowi? Wyryć adnotację na grobie Jego Taty? Taką – jak to nazwać – polityczną erratę?” – rozpoczęła swój wpis.

„Dwanaście lat później paliwo z lotniczych baków jest dawno przeterminowane i zwietrzałe. Polityczne najwyraźniej wciąż nie. Holandia i Australia dawno wycelowały prawnicze działa w Rosję. Trudno o wątpliwości, kto 17 lipca 2014 roku zestrzelił samolot MH17 Malaysia Airlines lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Skoro nie ma ich także w sprawie TU-154M lecącego z Warszawy do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku – na co czekać? Jaka „sytuacja procesowa” jest trudniejsza? Dlaczego tak długo „dojrzewa” do postawienia zarzutów kremlowskim siepaczom? I – jeśli ostateczny raport Komisji Macierewicza był gotowy już w sierpniu ubiegłego roku – po co czekać do rocznicy? Chodzi o kwietniowe wzmożenie narodowe, czy fiasko planu pokojowego dla Ukrainy ukutego w arcyważnym pociągu do Kijowa? Idzie o potrzebę wyjaśnienia przyczyn śmierci 96 osób, czy urażoną dumę stratega, której nie oświetlił wystarczająco rzęsisty blask reflektorów?” – pisała.




„Każdy ma prawo do swojego bólu. Nie rozstrzygam, Panie Prezesie, czyj większy. Czy bardziej boli strata męża, ojca, syna, czy brata. Żony, mamy, córki, siostry, czy bratowej. Ale też każdy powinien mieć szanse, żeby znaleźć spokój. A w tej historii nie ma ani spokoju, ani ciszy, ani prywatności. Prawdy też nie. Walec puszczony w ruch dla chwilowego zysku znów przejedzie przez życie. Bez pytania, czy mu wolno. I jeszcze jedno – nie można całe życie powtarzać: „wiem, ale jeszcze nie powiem”. Tak samo, jak nie można dla żartu wołać: „pali się”. Bo – jak kiedyś naprawdę będzie płonąć – nikt nie przyjdzie z pomocą” – zakończyła.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Joanna Racewicz (@joannaracewicz)

Czytaj dalej

Źródło: instagram.com/joannaracewicz, polskieradio.pl
Foto: YouTube.com JastrzabPost, Polskie Radio screen